„Agent 007” z Bytomia
Aktualności

„Agent 007” z Bytomia, czyli Kazimierz Mróz

„Agent 007” z Bytomia kiedyś jeździł mercedesem s-klasy, którego zazdrościła mu połowa naszego miasta, a dziś jeździ taksówką tico i pomaga innym – czyli Kazimierz Mróz.

„Agent 007” z Bytomia jako pierwszy w mieście miał pierwszą wołgę z silnikiem diesla, bo ropa wtedy była dostępna, a benzyna była na kartki. Mercedesa s-klasy w latach 90. zazdrościła mu większa część Bytomia. Do przestępców strzelał na ulicy, a do stolicy Polski pędził na sygnale razem z kolumną rządową.

Dziś Pan Kazimierz Mróz jeździ małym autem marki daewoo tico. „Agent 007” z Bytomia pomaga innym – robi zakupy, odbiera leki, zabiera do lekarzy. Jak mówi: „Pomagam jak mogę, bo ludziom trzeba pomagać”.

Gdzie można spotkać „Agenta 007” z Bytomia?

Pan Kazimierz zazwyczaj stacjonuje na postoju taksówek przy ulicy Kochanowskiego. Są tam dwa miejsca dla taksówek. Jeśli oba są zajęte, to dla Pana Kazimierza to nie problem. Jak mówił dla „Dziennika Zachodniego” – mały zawsze się zmieści, a do tego pali nie wiele i części są tanie. Bytomski 007 jest właścicielem jednej taksówki marki daewoo tico w naszym mieście, a numer boczny to 007.

Jednak to nie do końca prawda, że mały się wszędzie zmieści, ale nawet jeśli brakuje taksówce tico kilka centymetrów, to koledzy z branży zrobią miejsca na postoju. Normalna taksówkarska przysługa, za którą Pan Kazimierz potrafi się odwdzięczyć.

Pomocna dłoń dla kolegów taksówkarzy

„Agent 007” z Bytomia nie tylko pilnuje miejsc kolegom z branży. Jeżeli potrzebna jest im pomoc, to Pan Kazimierz przyjedzie z paliwem, odpali akumulator na kablach, a nawet otworzy drzwi, kiedy kluczyki zatrzasną się w środku. „Mam na to swoje sposoby” – powiedział. To taksówkarskie abecadło, które nabył podczas 41 lat pracy.

Historia „Agenta 007” z Bytomia

Po odbytym półrocznym kursie, Pan Kazimierz wsiadł pierwszy raz do taksówki w wieku 31 lat. Był wtedy grudzień 1979.

– Nowy wartburg kosztował sto sześćdziesiąt tysięcy złotych. Nie było mnie na takiego stać, więc remontowałem rupiecie. Zardzewiałe, obite, ale co mogłem zrobić? – pytał.

– Milicja patrzyła na to niezbyt przychylnie. Kiedyś mnie zatrzymali, a ja wycedziłem, że nie żyjemy w kapitalizmie, że nie mam na to pieniędzy, więc jak załatwią mi talon na samochód, to wtedy będziemy mogli dyskutować. Jakoś poszło – wspominał w wywiadzie dla „Dziennika Zachodniego”.

W tych czasach z milicją starał się żyć w zgodzie, żeby nie było żadnych problemów. Kiedy pytali go o klientów, nie odpowiadał nic, nawet jeśli widział sporo. Jak powiedział: „Klient to klient, a co robi po godzinach, to nie moja sprawa”.

Bytom z lat 80. to zupełnie inne miasto. Były otwarte kopalnie i huty, dużo sklepów oraz odbywało się sporo wydarzeń. Taksówkarze mieli pełne ręce roboty.

– Wracałem do domu o trzeciej lub czwartej nad ranem. Rzucałem na podłogę reklamówkę gotówki i mówiłem: „Mamo, spójrz, ile tego jest!” – opowiadał i od razu dodał: – Obok każdego zakładu była budka z piwem. Górnicy wychodzili z szychty, szli się napić, a my odwoziliśmy ich do domów. W Barbórkę woziliśmy za darmo.

Po przechodzonym wartburgu pojawił się mercedes W115, następnie pierwsza w Bytomiu wołga z silnikiem diesla, bo ropa była ogólnodostępna, a benzyna była na kartki. Później były już sama samochody marki mercedes.

Mercedesa s-klasy zazdrościła mu większość miasta, a do przestępców strzelał na ulicy

Po zmianie ustroju w naszym kraju Pan Kazimierz Mróz dorobił się mercedesa s-klasy, a dokładnie mercedesa S600. Wszyscy bytomskiemu 007 zazdrościł samochodu. Mówili, że pewnie musiał okraść pół naszego miasta, żeby kupić sobie taki luksusowy pojazd w tych czasach. Tak naprawdę, Pan Kazimierz kupił go za ciężko zarobione pieniądze. Łącznie mercedes S600 podwiózł do kościoła około 70 młodych par, ale jak mówi nie brakowało też przygód.

– Jedziemy z klientem do Warszawy, straszny korek, a tutaj nagle koguty w lusterkach, jadą same limuzyny, jakaś rządowa kolumna. Mijają nas, a on do mnie: „Dawaj za nimi!”. Pojechałem, nikt nas nie zatrzymał, wszyscy myśleli, że jedziemy razem z nimi – wspominał.

Trzykrotnie próbowano okraść „Agenta 007” z Bytomia w czasie pracy. Na Blachówce wziął dwóch klientów, odjechali kawałek, a mężczyzna, który siedział na przednim siedzeniu wyjął nóż i zaczął mu grozić. Pan Kazimierz odpowiedział pistoletem gazowym, który nosił w wewnętrznej kieszeni kurtki. Kiedy przestępcy zaczęli uciekać, strzelił dwa razy – żadnego nie trafił.

– Zdjąłem z dachu napis „TAXI” i pojechałem do domu, cały trząsłem się ze strachu. Po drodze zauważyłem jednego z nich. Zatrzymałem się, wyjąłem broń i krzyknąłem: „Ręce do góry!”. Razem z innym kierowcą doprowadziliśmy delikwenta na komisariat – opowiadał.

Po pewnym czasie funkcjonariusze kryminalni namierzyli również drugiego napastnika. Wówczas okazało się, że obaj byli poszukiwani od czterech lat.

Co teraz robi „Agent 007” z Bytomia?

19 lat temu przerobił motorynkę firmy Romet na rikszę, którą woził ludzi w Bytomiu i w Piekarach Śląskich. Popołudniu była to atrakcja dla dzieci, wieczorami dla dorosłych, którzy jechali na lub wracali z imprez. W tamtym czasie na rikszy towarzyszyła mu małpa – Rezus, czyli makak królewski. Dlaczego? Odpowiedział: „To zawsze jakaś atrakcja”.

Po kilku latach pozbył się mercedesa s-klasy. Jak mówił była prestiżowa, ale za dużo go kosztowała. Według Pana Kazimierza lepsze były mercedesy tzw. „beczki”, czyli W123. „Najlepsze samochody jakie miałem” – podkreślił.

W 2008 roku bytomski 007 oficjalnie przeszedł na emeryturę, ale z jazdy taksówką nie zrezygnował. Przesiadł się do mniejszego i tańszego w utrzymaniu pojazdu mechanicznego.

Zazwyczaj swój postój ma przy ulicy Kochanowskiego, choć częściej obsługuje stałych klientów. Trochę ich się nazbierało przez 40 lat pracy. Kiedy dzwonią wyciąga z kieszeni kultową nokię 3310. Robi zakupy, odbiera leki, wozi do lekarzy. Prawdziwy 007 – taksówkarz do zadań specjalnych.

– Teraz okazało się, że to szczególnie ważne, kiedy mamy covid. Pomagam jak mogę, bo ludziom trzeba pomagać – powiedział – Cieszę się, że ciągle mogę się komuś przydać w tym mieście. Kocham Bytom, wiele tutaj przeżyłem, spędziłem całe moje życie i nie zamieniłbym go na żadne inne – dodał Kazimierz Mróz.

Źródło informacji, zdjęcia: dziennikzachodni.pl

Komentarze

Czy podobał się artykuł?

Tak
0
Nie
0

Więcej w:Aktualności

Może ci się również spodobać:

Komentarze są wyłączone.